|
Od
obecnej linii kolejowej dawny nasyp odgałęzia się mniej więcej
na km 121,25 szlaku Białystok - Ełk - Korsze - granica państwa,
czyli 600 m od budynku stacji Stare Juchy w kierunku Ełku.
Prawie cały odcinek do jeziora Rekąty można dość łatwo
przejść. Początkowo nie jest zbyt wyraźny - w stosunku do
wysokości współczesnego nasypu biegnie około
dwóch metrów
niżej. Prowadzi skrajem małego żwirowego boiska, by wyodrębnić
się wyraźniej jako ścieżka wkraczająca w głąb gęstego
lasu. Cały czas idziemy
wysokim na około 1,5 - 2 m nasypem, zwanym tu
potocznie "wałem". Mniej więcej w połowie trasy do
jeziora ścieżka zbacza z grobli w prawo i dalej przemieszczamy
się równolegle do pierwotnej trasy. Sama konstrukcja ziemna
biegnie jeszcze kilkadziesiąt metrów, aż do miejsca gdzie jej trasę
przecina strumyk, a nasyp rozmywa się w mokradłach. Podobnie
jest z drugiej strony przerwy. Na groblę wchodzimy ponownie
dopiero około 100 metrów przed brzegiem jeziorem Rekąty.
Trasa
kończy się niewielką polaną nad jeziorem, z której widać
cypel pogrążonego w toni jeziora wału na przeciwległym brzegu.
Aby
kontynuować wycieczkę po starym
nasypie musimy powrócić aż do samych torów
kolejowych i stamtąd
iść w kierunku Ełku (na wschód). Po drodze mijamy
najostrzejszy zakręt na całej trasie biegnący w większej części
w głębokim nasypie, most na kanale łączącym jeziora Rekąty
i Ułówki, zabudowania w głębi po prawej stronie (znane z
telewizyjnego serialu "Siedlisko" Janusza Majewskiego)
i około słupka hektometrowego "119,7 km" skręcamy w
prawo udając się polem w kierunku linii lasu. Tą cześć
wycieczki polecam jedynie dla wytrwalszych wędrowców, gdyż w
części prowadzi bezdrożami i zmieniającymi swój przebieg w
zależności od warunków pogodowych ścieżkami. Idąc polem
staramy się kierując w stronę lasu zbliżyć do jeziora (trasa
przejścia zależy przede wszystkim od aktualnych warunków).
Po
dojściu do lasu musimy wypatrzeć dogodną ścieżkę prowadzącą
w jego głąb. Zaraz po przejściu linii drzew forsujemy kolejną
przeszkodę - strome zbocze. Schodząc z niego powinien być już
widoczny w odległości około 150 m zarys dalszej części
nasypu - biegnie mniej więcej prostopadle do trasy naszej
wędrówki.
Kierujemy się w jego stronę, najlepiej w kierunku niewielkiej
polanki widocznej z tej odległości jako przerzedzenie drzew. W
tym miejscu widać nasyp najwyraźniej - patrząc w prawo w
kierunku naszej wycieczki od strony polanki nasyp stopniowo obniża
się, biegnie wzdłuż niewielkiego cypla i ostatecznie niknie w toni jeziora. Idąc
w drugą stronę od polanki droga staje się coraz lepsza - ścieżka jest
wydeptana i wyjeżdżona przez często odwiedzających
te strony wędkarzy. Po około 100 m drogi po lewej stronie
widzimy zagłębienie z wodą - to pozostałość przeciętej
nasypem dawnej zatoki jeziora. (Patrz zdjęcie) Ciągnie się ona jeszcze
na długości około 200 m. Nasyp stopniowo oddala się od brzegu
jeziora, po pewnym czasie droga zbacza z niego na lewą stronę i
ślady nieukończonej budowy kolei możemy obserwować z odległości
około 50 m - jako położony w lesie nasyp, a następnie wykop.
Do śladów niedoszłej trasy docieramy dopiero w okolicy
przecięcia
leśnej drogi z nasypem nieistniejącej bocznicy, na krawędzi
lasu. Jeżeli dobrze się przyjrzeć, po prawej
stronie nasypu bocznicy widać głęboki na około 2 m w stosunku
do miejsca, w którym stoimy, wykop. Jest to ostatni
pozostały
wyraźny ślad pierwotnej trasy. Stojąc na dawnej bocznicy i mając
za plecami wykop widzimy jak w perspektywie biegłaby trasa -
łącząc się z obecną w okolicy przejazdu kolejowego. Z tego
punktu widać wyraźnie, iż domek dróżnika budowany był do
styku z pierwotnym (a nie obecnym) przebiegiem trasy, czyli w
odległości około 150 m od obecnej i nierównolegle do niej.
|
|
|
|
Koniec nasypu po wschodniej stronie
jeziora - w pobliżu ujścia kanału
Młyńska Struga |
Nasyp po wschodniej stronie jeziora |
Po prawej - fragment jeziora Rekąty
"odciety" nasypem |
Dawne rozwidlenie trasy kolejowej do
Ełku i bocznicy zakładowej (po prawej
stronie torów, mniej więcej wzdłuż
krawędzi wysokich drzew) |
Skrzyżowanie
linii kolejowych?
Jak
już
wcześniej wspomniałem, blisko końca nieukończonej kolei
istnieje miejsce w którym (o ile istniałyby w tym samym
czasie),
przecinałyby się dwie linie kolejowe i to prawie pod kątem
prostym. Miejsce to łatwo zlokalizować - jeszcze do niedawna
stały tam krzyże św. Andrzeja jako jedyni świadkowie
przejazdu na rozebranej w połowie lat 90-tych ubiegłego wieku
bocznicy szlakowej do (również dziś nieistniejącego) zakładu
prefabrykatów budowlanych. Do teraz pozostał tam ślad w
postaci drewnianego podkładu w leśnej drodze i słupków
hektometrowych w pobliżu. Z obserwacji map i terenu wynika, iż
samo skrzyżowanie torów znajdowałoby się kilka
metrów w
prawo od przejazdu, prawie dokładnie w połowie drogi między
nim, a słupkiem kilometrowym "0,5" na nasypie
nieczynnej bocznicy. Tak jak wcześniej
wspominałem: trasa pierwotnie planowanego przebiegu linii
Królewiec
- Ełk położona jest o około 2 m poniżej poziomu nasypu byłej
bocznicy i w tym miejscu traci swój wyraźny przebieg. Druga
ze wspomnianych tu linii kolejowa - wspomniana bocznica do zakładu
(budowana pierwotnie do żwirowni) powstała już prawdopodobnie
w latach 30-tych XX wieku i niewykluczone, iż w początkowym
okresie była wąskotorówką. Odbudowano ją jako normalnotorową
w latach sześćdziesiątych dla potrzeb ówczesnego
Białostockiego
Zakładu Eksploatacji Kruszywa, a lata jej świetności to
siedemdziesiąte zeszłego wieku, kiedy to najlepiej prosperował
użytkujący ją po zamknięciu żwirowni (początek lat 70-tych)
zakład produkcji prefabrykatów.
|
Początkowy fragment dawnej
bocznicy, po lewej stronie torów
szlakowych słupek
hektometrowy 0,2 bocznicy |
Słupek hektometrowy 0,5 na dawnej
bocznicy zakładowej |
Końcowy, najbardziej
"zatarty" fragment trasy -
patrząc po osi zdjęcia do
punktu przejazdu
kolejowego, dalej prosto
|
Bocznica
zakładowa
Wspomniany
zakład posiadał nawet własną lokomotywę manewrową (prawdopodobnie
Ls60 lub Ls150 - trudno mi dokładnie stwierdzić - konfrontuję
obraz maszyny zapamiętanej w latach dzieciństwa ze
współczesnymi
zdjęciami pojazdów tego typu). Podobno zdarzało się, że
lokomotywa ta "zmuszana" była do przeciagnięcia składu
do stacji Stare Juchy zamiast maszyny PKP. Z drugiej strony
pamietam także sylwetkę PKP-owskiego parowozu Ty2 manewrującego
po terenie "betoniarni" (lokomotywy kolei państwowych
miały za zadanie przyciągnać oraz zabrać skład z punktu
zdawczo-odbiorczego znajdującego się już na terenie zakładu),
czy też opowieści o tym jak maszyniści "zapominali"
zatrzymać się przed zamkniętą zakładową bramą i tylko
refleks stróża zakładu ratował ją przed podróżą. Na
terenie zakładu prócz toru głównego
znajdował się jeden tor dodatkowy po lewej stronie głównego,
rozpoczynający się zwrotnicą niedaleko za bramą, a kończący
zwrotnicą blisko krańca bocznicy (kozła oporowego położonego
w głębokim wykopie). Niewyraźne ślady w pamięci mówią mi,
iż mógł kiedyś istnieć także tor trzeci, po prawej stronie
głównego, rozebrano go jednak (lub nie ukończono budowy)
jeszcze w latach 70-tych, gdyż jedynym śladem jaki pamiętam były
pozostałe szyny w przejeździe drogowym na terenie zakładu. O
ile istniał, kończyć się musiał przed halą produkcyjną. Możliwe,
iż miał w perspektywie służyć jako dojazd do "garażu"
lokomotywy (stojącej zwykle pod gołym niebem) - podobnego do
tego z bocznicy nowej żwirowni na północny zachód
od
Starych
Juch. Zakład w miarę rosnących problemów ze sprzedażą swych
produktów i kryzysem zakładów państwowych
zrezygnował z
usług
kolei. Dodatkowo przyczyniło się do tego zapewne wypadnięcie z
torów jednego z przetaczanych wagonów i
obciążenie
kosztami
tego wypadku użytkującego bocznicę zakładu. Mimo, iż pod
koniec lat 80-tych wymieniono zwrotnicę na styku z torami PKP na
nową, przetrwała ona prawdopodobnie najwyżej do remontu tego
odcinka szlaku we wrześniu 1990 roku. Odcięte tory bocznicowe
rozebrano w połowie lat 90-tych, a pobliski budyneczek dawnej
nastawni zburzono niewiele później.
|